Dzień 3 14.09.2012 - Tore, Tore, Tore! ;)

Właśnie się skumałem, że mam mało miejsca do pisania, więc muszę się streszczać i zawężać pisanie :P Noc u Heidi była zacna! Wyspałem się po wsze czasy :D Do tego rano czekały na mnie gofry z masłem i cukrem, i przepyszna jabłkowo-cynamonowa herbata. Za oknem siepał drobny deszczyk, więc troszkę zwlekałem z wyjściem. Heidi dała mi numer tel. do swojego męża, który jest kierowcą TIRa, żebym w razie czego mógł zadzwonić. Kochana kobieta :) Wyszedłem o 7.40. Na trasie zero samochodów. Pierwszy, który mnie minął był pełen po brzegi, drugi zabrał mnie ze sobą! :D Tore – tak nazywał się mój kierowca – zabrał mnie, aż do Fauske! Heidi mieszkała w Namsskogan, więc Tore podwiózł mnie 400km!!! Po drodze prawie cały czas gadaliśmy. Kupił mi kawę, a na koniec postawił obiad :) Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie, wymiana kontaktów i w drogę! Jak zwykle nie musiałem długo czekać i po 5 min miałem już podwózkę. Co prawda tylko 20 km ale zawsze to coś, tym bardziej, że zaczęło padać… Wysiadłem w mega słabym miejscu. Co prawda była tam mała zatoczka, przy której można było się zatrzymać, ale znajdywała się tuż za zakrętem, a wszystkie samochody nie jechały wolniej niż 90km/h. Miejscówska okazała się jednak dobrym miejscem, bo już po 10 min miałem stopa. Coś ok 40-50 km, jednak w dobrym towarzystwie pana pracującego jako operator na emergency call. Wysadził mnie w Innhaver, nadrabiając specjalnie dla mnie kilkanaście kilometrów. Niestety miasteczko było totalną klapą!

Zdjęcia (12)

Komentarze (0)