Dear Diary! :P
Jest już 22.00. Nie dotarłem do Mo i Rana. Skiepściła się pogoda. Jest zimno i pada. Tzn. zimno jest tu cały czas. Temperatura oscyluje w granicach 5-13 st. C, ale ten cholerny deszcz przebija wszystko :( Na szczęście będę miał dziś cudowną noc, ale o tym za chwilę…
Po wyjściu z zajazdu stałem jakieś 15 min. Na dworze coraz mniejszy ruch więc i o stopa ciężej. Zabrałem się z gościem jadącym na polowanie. Próbował mi wytłumaczyć na jakie ptaki będzie polował, ale niestety się nie dogadaliśmy. Wysadził mnie przy zjeździe z E6 do jakiegoś miasta. Tam czekałem 40 min, coraz gorzej idzie… I jeszcze ten deszcze! Zatrzymała się na szczęście starsza kobietka (już na emeryturze), która okazała się być niesamowitą babką! Mówi średnio po ang, ale dogadujemy się bez problemu. Opowiadała, że ma męża – kierowcę TIRa, że jak on wyjeżdża to ona idzie sama połazić po górach i połowić ryby, że kiedyś jeździła stopem, zatrzymała się dla mnie na postoju dla ciężarówek żebym mógł zapytać TIRowców o transport (niestety nici…), a na koniec zaprosiła mnie do domu i zrobiła kolacje! :D Tak więc wykąpany, najedzony i mega szczęśliwy udaję się na spoczynek po kilku godzinach rozmów o religii, polityce, życiu, podróżach itd. z Heidi (nie wiem jak się pisze jej imię :P)!
Dobranoc…