Wysiadłem, pozbierałem trochę suchych patyków do mojego samowara i ruszyłem na wjazd na E18. Nie stałem 5 min i kolejny samochód! O niebiosa jakie szczęście! :P
Producent płytek panelowych na ściany jechał w okolice Drammen. Po drodze zajechał jeszcze na spotkanie z klientem, ale mogłem na niego poczekać i jechać dalej. Cały czas patrzyliśmy na mapę w poszukiwaniu najlepszej drogi do Bergen, gdyż pomyślałem, że fajnie będzie ruszyć w tamte okolice. Gdy już miałem wysiadać przed Drammen, ten mi pokazuje mapę i mówi „I’m going to Roros today!”. Roros?! Kuźwa! Rzut beretem od Trondheim! „Can I go with you there?”, „What? Aren’t you going to Bergen?”, “I change my plan! :D” I takim oto sposobem przemierzyłem kolejne 500 km na północ! :) Po drodze strzeliłem kimacza, a gdy się obudziłem moim oczom ukazał się PRZEPIĘKNY spektakl kolorów na niebie! Różowe chmury na tle przejrzystego błękitu nieba z jednej strony i pozłacany granat burzowych chmur, próbujących zmącić spokój lodowo-błękitnej piękności, z drugiej. Do tego jesienny koloryt drzew, traw i krzewów przy drodze dopełnił kompozycji tak dynamicznej i delikatnej zarazem. Przepiękny prezent od Boga na dobry początek dni tułaczki. Żaden obraz i żadne zdjęcie nie odzwierciedliłoby piękna tych barw!