Dawno mnie tu nie było! Pobyt u Martyny jest dla mnie czasem wspaniałego odpoczynku :) Już nie ma sensu opisywać wszystkie Day by Day, bo chronologia przestała mieć znaczenie :) Jednego dnia wybrałem się na spacer… 3 godziny w deszczu, tylko ja i moje myśli. Martyna w tym czasie musiała pisać pracę zaliczeniową, którą ma na jutro…. Tak więc łaziłem po mieście, okolicznych parkach, znalazłem kościół katolicki i spędzałem czas na nic-nie-robieniu, dając swym myślom swobodny przepływ. Czas był niesamowicie wyciszający. Jadąc na stopa jest się w innym trybie funkcjonowania. Myślenie, analizowanie i ustalanie trasy, do tego niekończące się rozmowy z kierowcami, ściśnięty żołądek nastawiony na opcję minimalistyczną, cieszący się z choć jednego ciepłego posiłku dziennie. To ciekawe jak bardzo organizm może się przestawić podczas wyjazdu… Anyway, w takich warunkach myślenie o wszystkim i o niczym jest utrudnione. Dopiero tu mogłem dać temu wielkiemu kłębowisku myśli zielone światło i pozwolić by przelatywały przez moją głowę w te i we wtą…. Zamyśliłem się do tego stopnia, że przestałem kontrolować, gdzie idę. Po prostu szedłem naprzód w swoim tempie. Mam mapę, więc jakoś się odnajdę… :)
Innym razem pojechaliśmy do jakiegoś rezerwatu przyrody na półwyspie. Przepiękne klify, wzburzone morze i ten nieustępliwy deszcz! Było w nim coś pięknego, wyciszającego. Mimo, że przemokliśmy do gaci, to wyprawa była udana! Była z nami jeszcze koleżanka Martyny – Mirka oraz 2 Szwedów. Bardzo sympatyczni ludzie :) Oczywiście ja, jak to ja, poślizgnąłem się na jednej ze skał i naruszyłem spokój mojej kostki. To już trzeci raz, gdy ją niepokoję podczas tego wyjazdu. BTW po 3 tygodniach dalej wygląda jak balon i nie mogę nią swobodnie ruszać. Po powrocie do domu czeka mnie wizyta u ortopedy :/ Dobrze…. Przy okazji prześwietlę sobie kręgosłup, bo mi się w nim starość zalęgła :P
Któregoś dnia poszliśmy z Martyną na spacer. Zeszliśmy całe miasto, a potem las i plaża…. Pełno szczerych rozmów. Kurcze! Takiego czasu potrzebowałem! Po intensywnych „wakacjach” w pracy i stopowaniu w Norwegii tydzień leniuchowania pod dachem starego przyjaciela był strzałem w dziesiątkę:D
Dzis miałem jechać do Stockholmu, ale niestety nie znalazłem żadnego hosta… W tym wypadku zostałem jeszcze jeden dzień w Helsinborgu, a stąd jutro do Nyköping. Może tam przenocuję, trochę się poszwędam po wiosce, a wieczorem na lotnisko…. Lot mam po 21:00 …:/ umrę! :P Póki co jednak korzystam z laby i odpoczywam :) Z Martyna gotujemy pyszne obiady i jest fajnie:) "Bo fajnie jak jest fajnie, wtedy wszystko jest fajne" :D Pisałem to ja, znad kanapki z serem i nutellą wspominając słowa Martyny z Paryża :P Do usłyszenia!